Blog

Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam

2013-06-30 21:01

Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Nie dzwoniłam, nie pisałam – cierpliwie czekałam.  Miałam też w planie nie odbierać telefonu, tego planu nie zrealizowałam. Zadzwonił (chyba w czwartek) odebrałam, powiedziałam dosłownie dwa słowa – w sensie odpowiedziałam  na jego pytanie, a mianowicie zapytał czy jestem w pracy. Powiedziałam, że tak – on powiedział, że również jest i to wszystko. Zaczął coś mówić do osoby obok niego, nie wiedziałam czy coś jeszcze chce mi dopowiedzieć tylko chwilowo  się zajął czymś innym czy to było wszystko i zapomniał się rozłączyć – co już się zdarzało, Dlatego ja się rozłączyłam z myślą „będzie chciał to zadzwoni jeszcze raz”. Albo, że po prostu wie, że o 19:00 będę bo w końcu mu to sama powiedziałam i, że się zjawi pod firmą. Ale się nie zjawił ani też nie zadzwonił. Dziwny człowiek. Może sprawdzał w ten sposób czy odbiorę w ogóle od niego  telefon? Nie oddzwoniłam, chociaż bardzo, bardzo, BARDZO tego chciałam. Ale NIE!

Bardzo za nim tęsknię, jednego dnia nie dałam rady powstrzymać łez. Czekałam tylko by wyjść z pracy, wsiąść w samochód i móc w końcu płakać, płakać, wypłakać się.

To ja musiałam zawsze po niego jeździć ponieważ on zawsze pił.  Nigdy to on do mnie nie przyjechał. Obrażał mnie. Mówił słowa które bardzo bolały. Nigdy nie zwrócił się do mnie słowami „kotku, skarbie, słoneczko itp.”  Wiecznie pijany. Nie słowny. Nigdy nie mogłam na nim polegać. Ani razu nie przytulił mnie tak o po prostu. Gdy wychodziliśmy do restauracji wszystko było zawsze złe. Nie smakowało mu. O czym oczywiście raczył poinformować kelnerkę. Ubiera się niechlujnie, ciągle w te same mocno znoszone ubrania. Nawet gdy jakaś plamka się na nich pojawiała to i tak widziałam go na drugi dzień w tej samej bluzie. Towarzystwo w jakim się obraca nie zaszczyciłabym na ulicy nawet spojrzeniem. A w nocy bałabym się koło nich przejść. Na pewno by mnie zdradzał – przed czym nawet się nie próbował zapierać, mówił, że pewnie kiedyś tak będzie. Ani jednego udanego stosunku nie było. Jeden jedyny raz tylko mnie pieścił. Pieniądze w jakiej kol wiek postaci były zawsze najważniejsze. Dwie żony, dwójka dzieci. Z żadną nie żyje w dobrych stosunkach. (przynajmniej z tego co mi wiadomo). I mogłabym tu jeszcze wymieniać i wymieniać wiele złych rzeczy. Powtarzam sobie to na siłę gdy zaczynam o nim myśleć i pytam sama siebie „po co Ci ktoś taki?”. Ale zmuszam się do tego aby tak myśleć.

 Najchętniej to wsiadłabym teraz w samochód i pojechała do niego. Gdy byłabym na miejscu zadzwoniła i powiedziała „już jestem” a on chciałabym aby odpowiedział uśmiechnięty „wchodź na górę”. Niestanie się już tak. Nigdy się już to nie powtórzy :-(

Tęsknię ale lepiej jest mi bez Ciebie! Ponieważ płakać mam ochotę raz na tydzień a nie co dzień.

 

Zaczynam jakoś żyć. Chcę sobie coś wynająć. Nie stać mnie na całe mieszkanie więc chociaż jakiś pokój.  Wychodzę z koleżankami. Spotykam się z „kolegami” ;-) Dzisiaj np. byłam z koleżanką poskakać na skakankach w ramach odchudzania.  Będzie dobrze. Musi być!

Czytaj dalej

kap kap kap ... łza za łzą

2013-06-22 18:08

W  środę pojawił się w pracy. W czwartek spotkaliśmy się po pracy. Jak zwykle dałam ciała. Wybaczyłam. Wróciło wszystko do normy. Piszę normy, w sensie, że jak beznadziejnie było tak jest. Miał w piątek przyjechać nie przyjechał. Obiecał, że dzisiaj się zobaczymy.  Nie mogłam się doczekać jakiejś informacji, więc zadzwoniłam – nie odebrał.  Chwilę później napisał SMSa o treści „nie mogę dzisiaj przepraszam” odpisałam „porozmawiamy?” ale nie odpisał. Jestem ciekawa, co tym razem było a raczej jest ważniejsze. Myślę, że tym razem mam dość. Nie kończę tej znajomości. Nie zrywam z nim. Tylko przestaję za nim „biegać”. Jeżeli będzie chciał to on zacznie o to zabiegać, jeżeli nie, no to trudno. Przecież nic więcej nie mogę zrobić? Nie zmuszę go do tego żeby mu zależało.

 

Zapytałam go, czy w ogóle by go obeszło to jakbym przestała się do niego odzywać – powiedział, że tak, że na pewno by go to jakoś obeszło. Dodał też, że może wtedy to on by zaczął za mną biegać.

Powiedziałam mu, że męczę się w tej znajomości, że brakuje mi chociażby z jego strony czułości. Jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Od razu to poprawił. Trzymał mnie za rękę, na pożegnanie pocałował dwa razy. 

Ostatnio niby się nie odzywał, ale czułam jakiś taki spokój. Wiedziałam, że wszystko będzie ok. Teraz…. Teraz nie koniecznie. Mam jakieś takie przeczucie, że teraz to będzie koniec tej relacji. Że raz będzie mu głupio wobec mnie, dwa, że nie chce żebym się angażowała i, że ze względu na mnie, na moje dobro odsunie mnie od siebie albo siebie ode mnie.  Ehhhh no trudno, nie jestem z tego powodu ani zadowolona ani szczęśliwa. Ale co mam zrobić? Nic nie mogę.

 

Nie będę dzwonić, nie będę pisać – bo przecież nie mam mu nic do powiedzenia… Nie jest to na zasadzie fochu, naprawdę tak czuję ;-(

Czytaj dalej

potrzebna pomoc od zaraz !

2013-06-16 23:24

Niech mnie ktoś porządnie pier*** w ten głupi łeb. Dziewczyno! Weź się zastanów nad tym co ty robisz! Miej, że trochę więcej szacunku do siebie, w ogóle go miej – mało bo mało ale niech on w ogóle będzie!

 Nie odezwał się do mnie, ani wczoraj ani dzisiaj. Pomimo, że mówił, że w sobotę zadzwoni. Powiedział to jeszcze w piątkowy wieczór. Ale to nic, mało tego – ode mnie telefonów też nie odebrał. Wczoraj dwa razy dzwoniłam, dzisiaj raz. Nie odebrał, nie oddzwonił.

 No ale co mnie dziwi? Przecież to było oczywiste, że znowu tak będzie. Za długo było przecież dobrze.

 Gdy się tak nie odzywa od razu myślę, że nie chce mnie już. Że na pewno jest z nią (z jego byłą). Nie widziałam tego wcześniej, ale teraz zastanawia mnie to, czemu tak z dnia na dzień przestała do mnie pisać. Przestała dzwonić. Czyżby dostała to, czego chciała? Czyli jego? Nie wiem czy powinnam dzwonić do niego aż się w końcu dodzwonię? Poczekać aż sam się odezwie? Poczekać aż się zobaczymy w pracy? Po prostu nie wiem. Wiem tylko, że nawet, jeżeli to jest koniec. On nie chce ze mną rozmawiać, nie chce ze mną być to i tak będę próbowała zmusić go do rozmowy i niech powie mi to – nie pozwolę na to żeby po prostu przestał się do mnie odzywać, bez słowa zniknąć z mojego życia. A co gorsze bez słowa wyrzucić mnie ze swojego życia. Już to kiedyś przerabiałam i takie znajomości najtrudniej zapomnieć.  Najtrudniej przejść nad nimi do porządku dziennego. Niech myśli o mnie co chce. Że się narzucam, że może mnie mieć na każde zawołanie. Nie interesuje mnie to. Troszkę się teraz o samą siebie, o swój komfort psychiczny. O dziwo jakoś tak spokojnie to przeżywam. Jest mi oczywiście smutno no i przykro, że to się tak szybko kończy, – że znowu zostaję całkowicie sama, że telefon już nie będzie dzwonił, że nie będzie, na co czekać. Ale nie płaczę. Nie miotam się ze swoimi niepoukładanymi emocjami. Może najgorsze dopiero przede mną? Może, gdy nie uda mi się w najbliższym czasie jednak z nim skontaktować wtedy będzie gorzej? Lub gdy dowiem się, jaki jest powód jego milczenia? Nie ma co gdybać i martwic się na zapas – powtarzam sobie ciągle słowa Pana doktora „grunt to pozytywne myślenie”. Będzie, co ma być!

Czytaj dalej

depresja

2013-06-14 23:03

Mam chyba depresję :-( miłe spotkanie, w pewien sposób nawet romantyczna randka. Spacer po pergoli, wzdłuż rzeki – na trzeźwo zupełnie inna rozmowa. Potwierdził, że mam rację, że jest nie fair. Oczywiście nie wprost, na trzeźwo nie przechodzą mu takie rzeczy przez gardło. Potwierdził, że oczekuje ode mnie wierności. Nie bronił się, gdy powiedziałam, że to działa w obydwie strony. Ale co z tego? Skoro wróciłam do domu i chciało mi się ryczeć. Nie dostaję w ogóle od niego czułości. Nie obejmuje mnie, nie przytula, nie całuje. Tylko buziaczek na pożegnanie. Chyba wolę, żeby był pod wpływem %, wtedy może i mówi same nie przyjemne rzeczy, ale nie stroni od kontaktu fizycznego. Ciągle mnie obejmuje, całuje, trzyma za rękę. Ehhh… no jest, jaki jest. Wybrałam go takiego i nie powinnam oczekiwać wielkich zmian. Przecież ja nie chcę się zmieniać – to i od niego nie powinnam tego oczekiwać. Skoro to wiem, to, dlaczego czuję się nieszczęśliwa? Przecież jest normalnie. Raz mnie wyprowadzi z równowagi. Innym razem poprawi humor. Jednym razem bardzo namiętnie spędzimy chwile w łóżku a innym razem przytrzymam mu latarkę, gdy grzebie coś z kumplem w samochodzie. Dlaczego nie jestem szczęśliwa? :-(

Czytaj dalej

wracamy do punktu wyjścia

2013-06-09 21:25

No i po idealności. Wracamy do punktu wyjścia. Mówi jedno, robi drugie. Nie znalazł dla mnie czasu ani w sobotę ani w niedzielę. Do tego wiedział, że jestem zła, poinformowałam go o tym, że jest mi przykro i, że jestem obrażona. Oczywiście nie przejmuje się tym. Tzn. wnioskuję to po jego zachowaniu. Wiedząc, że jestem obrażona obiecał zadzwonić wieczorem – nie zadzwonił. Gdy dzisiaj już bardziej zła właściwie krzyczałam na niego przez Tel to dopiero sobie wtedy przypomniał, że w ogóle miał zadzwonić. Dzisiaj też powiedział, że wieczorem się zdzwonimy a jutro żebym nie jechała do pracy samochodem, bo przyjedzie po mnie i odwiezie mnie do domu. Zobaczymy…

Jak pokazać mu, że jestem obrażona? Nie odbierać telefonów? Nie rozmawiać? Przecież nie dam rady tak… Ehhh :-( 

Czytaj dalej

Nie potrafię...

2013-06-08 00:13

    Nie potrafię być w związku. Wystarczy, że nie odbierze telefonu a mi znika uśmiech z twarzy, przechodzi chęć na cokolwiek. Jedzenia nie wezmę do ust do póki się do mnie nie odezwie. I to nie są objawy zakochania. Takie mam odczucia nie z powodu miłości tylko niepokoju – co się dzieje? Może mnie oszukuje? Może jest z nią? Może nie chce mnie już? A co jeżeli się już do mnie nigdy nie odezwie? Uspokajam sama siebie mówiąc „spokojnie dziewczyno – przecież dwie godziny temu rozmawialiście, chciał się spotkać”. Ale to pomaga mi tylko na jakieś 2 min. Ehhhh…. Myślicie, że wizyta u psychologa by cos pomogła? Przecież to nie jest normalne… ;/

    Wiem, że tu nie chodzi o niego. Gdyby to był jakikolwiek inny facet, na którym by mi w jakiś tam sposób zależało czuła/myślałabym dokładnie tak samo. Wykończę psychicznie sama siebie :-(

Czytaj dalej

pomocy :-(

2013-06-06 00:28

Ehhh jestem nienormalna! Jeszcze wczoraj opowiadałam wam, że wszystko jest ok, że brzmi tak idealnie. A dzisiaj, co? Znów zero uśmiechu na twarzy. Jakaś taka smutna i w ogóle. Dlaczego? No właśnie tego nie wiem! Nie rozumiem. Musiałabym mieć kogoś 24h przy sobie żebym nie zaczynała znów popadać w stan depresyjny. Dlaczego tak jest? Mała wiara w siebie? Zerowe poczucie własnej wartości? Strach, że znowu będzie tak jak było? Że znowu zostanę sama?

On oczywiście (no może nie tak oczywiście ;-) )dotrzymał słowa. Zadzwonił. Nawet spotkać się chciał.

Nie jestem tego nauczona, że ktoś chce tak często się ze mną widywać. Może dla was, lub większości z was to normalne, naturalne, ale nie dla mnie. Dlaczego takie chyba w zupełności normalne rzeczy to dla mnie nowość? Coś obcego? :-(

Czytaj dalej

:-)

2013-06-04 22:44

Hej :-)

Tak na szybkiego opowiem wam, co się ostatnio działo. Cały weekend spędziłam z nim. Tzn. była tam jakaś przerwa. Wrócił na parę godz. do domu a później znowu się widzieliśmy. W poniedziałek razem pojechaliśmy do pracy, a po pracy znów chciał się ze mną spotkać. To mój pierwszy w życiu … właśnie, co to jest? Związek? Tak to wygląda i tak się w tym czuję, ale czy to jest związek?

Jego była panna nadal do mnie wydzwania, wypisuje. Obraża mnie i grozi, że zjawi się u mnie w pracy i zrobi awanturę przy wszystkich. Póki, co nie pokazuje się. Mam nadzieję, że tak zostanie.

Słuchajcie, no jest facet inny i to zdecydowanie inny niż wcześniej. Gdy się przebudzi w nocy, obejmuje mnie, przytula, całuje w czółko. Powiedział mi wcześniej, jeszcze wcześniej, wcześniej i wcześniej, że on nie jest facetem z którym chodzi się „za rączkę”. Teraz sam idąc ze mną bierze mnie za rękę. Na ulicy przytula i całuje. Nawet gdy jego mama się nam przyglądała, objął mnie i pocałował. Pod wpływem alkoholu oczywiście chciał abym za coś tam go przeprosiła, próbował mnie do tego zmusić, ale nie – może i mam uległy wobec niego charakter, ale nie miałam, za co przepraszać to nie przeprosiłam. Podszedł do mnie, chwycił za twarz i patrząc mi w oczy powiedział „uparta – podobasz mi się, chyba Cię kocham” i mnie pocałował. Oczywiście wiem, że nie ma tu miłości, ale i tak było to miłe. Brzmi idealnie, prawda? :-)

Ojjj będę jeszcze ryczała będę… 

Czytaj dalej

druga strona medalu

2013-06-01 12:40

Sobota rano. Wyspana. No może nie takie rano ;-) Za oknem leje deszcz. Mój humor dokładnie jest taki sam jak i pogoda. Myślę ciągle o nim. Nie przyznałam się wam ostatnio do pewnej dla mnie bardzo wstydliwej rzeczy… Wyzwał mnie (nie będę cytować – nie przejdzie mi to przez „palce”). Powiedział , że jeszcze mnie nie przeleciał więc będzie się ze mną spotykał. Później jak już mnie „wydyma” to może kopnie mnie w dupę. Zaproponował trójkąt z drugim facetem. A nawet mnie uderzył… zaraz przeprosił oczywiście. Przytulając mnie dodał też „sprowokowałaś mnie”.  Nie muszę tu pisać odpowiednich epitetów pod jego adresem ponieważ sam wyraził o sobie swoją idealnie pasującą do mojej opinię, mówiąc „ze mnie jest kawał chuja”. Nie znajdę tutaj osoby która zaprzeczy temu, prawda? Niestety prawda….  Znów go tłumaczę ale tak zachowuje się tylko pod wpływem alkoholu. Na trzeźwo jest zupełnie inny. Ale czy na trzeźwo nie odważyłby się mnie uderzyć? Nie wiem… pewności nie mam żadnej.

Dzisiaj ma przyjechać. Czekam na niego a za razem mam nadzieję, że nie przyjedzie. Sama nie zakończę tej toksycznej znajomości, wszystko w jego rękach ;-(

Chociaż… nie ma tutaj w sumie żadnego problemu. Przeleci mnie i zostawi :-)  Ehhh :-(

Czytaj dalej

dzisiaj bez tytułu ;-)

2013-05-31 22:17

Dużo dzieje się przez ostatni czas. Spotkania z nim. Szalonych rzeczy ciąg dalszy. Np. jedziemy razem samochodem, on bierze moją twarz w swoim kierunku, przytrzymuje  i zaczyna mnie całować, nie pozwalając przy tym zmniejszać prędkości samochodu. Wiem! Skraj nie odpowiedzialności ale… jakże miłe wspomnienie ;-)  Dostałam nawet od niego perfumy – nie powiem, bardzo miły gest.

Ale nie może być zbyt pięknie, prawda? Jego „była”, zaczęła pisać do mnie SMSy… o jak nie trudno się domyślić niezbyt miłej treści. Nie odpisywałam, nie oddzwaniałam, telefonów nie odbierałam. Myślałam czy do niego zadzwonić i mu o tym powiedzieć czy może nie dzwonić? Jak zwykle walka z myślami. Ale on zadzwonił. Zapytał czy pisała i czy wszystko ok. Odpowiedziałam, że do póki my normalnie rozmawiamy to wszystko jest ok. Ucieszył się i powiedział, „olewamy ją i tak jak się umawialiśmy widzimy się w sobotę?” potwierdziłam.

Wczoraj wieczorem znowu byłam pozytywnie zaskoczona. Był zły na naszych znajomych. Zadzwonił wyżalić się i poprosił żebym przyjechała mówiąc, że byłoby mu lżej gdybym była koło niego.

Dzisiaj natomiast jest dzisiaj. W dzień nie odebrał ode mnie telefonu. Wieczorem nie odebrał ode mnie telefonu. Smutna niemalże załamana u skraju depresji wróciłam do domu.  Teraz gdy do was piszę zadzwonił – i od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. Potwierdził jutrzejsze spotkanie. Chciał nawet dzisiaj się spotkać, ale, że obiecałam bratu odebrać go z wesela to bez kombinowania odpuściliśmy sobie dzisiaj i jutro się widzimy.

Przesadzam, prawda? Jesteśmy dorosłymi ludźmi. On ma swoje własne interesy. Wiele spraw do załatwiania oprócz tego pracuje jeszcze w „mojej” firmie. A w zasadzie to i tutaj nie bardzo się układa. Próbuje otworzyć coś własnego, chce abym pracowała z nim. Jest zajęty. Może tłumaczę go ale też racjonalnie patrząc na to – to mam rację, Każdy ma swoje życie i sprawy. Tylko dlaczego ja nie jestem tego w stanie zrozumieć? Uważam, że skoro ja waruję przy telefonie to i inni mogę. Może ja naprawdę potrzebuję pomocy specjalisty? Może nie od razu psychiatry ale np. psychologa? Poważnie o tym myślę…

Żeby oczywiście nie było zbyt pięknie, właśnie teraz w tym samym momencie jego „eks” do mnie wydzwania. Pisze SMSy. Nie odpisuję to dzwoni. Nie odbieram to pisze. Nie odpisuję to dzwo… i takie błędne koło. Ehhh… ciężkie to wszystko ;/

Może powinnam to wszystko w cholerę zostawić? Po co mi to? Ale z drugiej strony… teraz chociażby po złości jej nie odpuszczę – im bardziej mnie wyzywa tym bardziej będę się go trzymać.

Mam mieszane uczucia, boję się, że przyjdzie do mnie do pracy i zrobi awanturę przy wszystkich. No i o niego się boję, a raczej jak on na to wszystko będzie reagował. No ale jeżeli będzie chciał się ze mną spotykać to i ona tego nie zmieni, prawda? Prawda :-)

Czytaj dalej
1 | 2 >>

Załóż własną stronę internetową za darmo Webnode